piątek, 8 kwietnia 2011

Dziwności Matthijsa, cz. 2

Drugą z gier, w które zagrałam, w ramach dziwnych projektów gospodarza konwentu był role playing poem Pebble. Jak wszystkie gry tego typu trwa on 15 minut, ale to jed­no z tych długich piętnastu minut, które zdają się ciągnąc wieki.

Pebble wymaga minimum trzech graczy, ale wydaje mi się, że naprawdę zaczyna dzia­łać przy 4+.

Są tu dwie główne role, kobieca i męska, które wybiera się zawsze przeciwnie do płci gracza. (U nas: Ole Peder i Ina. Byłam jedyną kobietą w grupie.) Ta dwójka ma spotkać się w kawiarni i dyskutować (racjonalnie, bez emocji i krzyków) problem usu­nięcia ciąży przez „kobietę”. Po 15 minutach opuszczają kawiarnię, co w naszym przypadku oznaczało przejście do innego pokoju.

Ciąża symbolizowana jest przez mały kamyczek, który „kobieta” trzyma pod ko­szu­lą. Lubię rytuały w grach, ale staram się zawsze, żeby nie przytłaczały one samej gry ani nie stawały się dla niej jakąś przeszkodą. Stąd mój lekki sceptycyzm, gdy Matthijs wybiegł (dosłownie) z domu w poszukiwaniu kamyka. Po grze zmieniłam jednak zdanie. Ole Peder mówił, że dla niego to było coś, na czym musiał się kon­cen­trować (czy nie wypadnie? czy ciągle tam jest? czy to nie wygląda dziwnie?), co czyniło całą sytuację, zupełnie zresztą słusznie, dosyć niekomfortową. Z mojej strony to też było coś, o czym jakoś myślałam. Na początku trudno było mi podczas rozmowy patrzeć na twarz rozmówcy – brzuch wydawał się bardziej interesujący.

Chyba zupełnym przypadkiem mieliśmy też swoisty podział przestrzeni – z głównymi graczami na dywaniku i resztą, poza nim.

Rolą tych pozostałych (u nas: Matthijs, Aapo, Fredrik) było przerywanie dyskusji (w ta­kim momencie para powinna zamilknąć) wypowiedziami dziecka z możliwych przyszłości. I tak pojawiło się dziecko, które bez sensu płakało i nie chciało się uciszyć, pięcioletniego chłopca, który mówił: „Tato, jesteś najlepszym tatą na świecie!”, młodocianego przestępcę etc.

Od początku mieliśmy mocno ustawioną sytuację, bo „kobieta” stwierdziła, że tak, owszem, w świetle prawa to tylko jej decyzja. Stąd dla pozostałych graczy większą frajdą było bombardowanie „ojca” sprzecznymi możliwościami, skoro i tak nie miał on nic do gadania. Być może wynikało to też z faktu, że jako mężczyznom łatwiej myślało im się w kategoriach relacji ojciec–syn.

Zamiana płci jest tu ciekawym mechanizmem. O ile przy RelationSHIPS nie miałam poczucia, że płeć mojej postaci ma jakiekolwiek znaczenie (i tak definiowałam ją raczej w kontekście pozostałych), to tu było zupełnie odwrotnie. Ponieważ dyskusja ma być racjonalna, to trzeba przyjąć jakiś punkt widzenia, który można pre­zen­to­wać, którego można bronić. Najłatwiej wnieść do gry własną opinię, ale to właśnie jest niemożliwe ze względu na zmianę płci.

Jak ktoś zauważył po grze – organizacje broniące życia nienarodzonego mogłyby kupić ten projekt.

Na koniec kamień został wyrzucony przez okno.

1 komentarz: