Pisane w pociągu powrotnym z HolmConu, radosnego konwentu w Holmestrand (godzina drogi od Oslo), zorientowanego głównie na gry fabularne. Kon organizowany jesty przez jednego z norweskich projektantów gier w jego domu.
Norwegowie są rozpieszczeni przez swój krajobraz. Jadąc pociągiem relacji Oslo-Holmestrand można podziwiać tak piękne widoki, że dech w piersiach zapiera. Na pewnym odcinku pociąg jedzie tuż przy brzegu i jedyne, co widać z okna, to potężna połać wody skutej lodem. Holmnestrand jest miasteczkiem malowniczym, pełnym tych małych drewnianych domków, które tak lubię. Dotarcie na samo miejsce konwentu to spore wyzwanie, bo droga wiedzie niemal pionowo przez dobre dwadzieścia minut. Na szczęście potem można spędzić cały weekend w domku z tarasem i widokiem na fiord, jedząc ciastka.
W Itras City jest taka postać, od której nastroju zależy pogoda w mieście. To musiał być dla niej wyjątkowo szczęśliwy weekend, bo temperatura była na tyle wysoka, że sesja Fabuli odbyła się na tarasie. (Nie, to nie znaczy, że śnieg stopniał.)
HolmCon – suche fakty
Dwadzieścia kilka osób, 27 oficjalnych punktów programu (w większości rpg, każdy jest zobowiązany coś poprowadzić), kilka nieoficjalnych (Archipelago, Burning Wheel i inne, których nie pamiętam). Dwójka Finów, jedna Polka, reszta Norwegów.
W co zagrałam?
Piątek: Anatomia Turinga (jako facilitator), Konstellasjoner
Sobota: Matthijs' Obskuriteter (Recursive Tales of the Infinite Multiverse, Pebble, Catherine), Itras City, Ganakagok (jako GM)
Niedziela: Contenders
Właściwie wszystko zasługuje na przynajmniej kilka uwag, będę je spisywać w najbliższym czasie. Przerażające jest tylko to, że żadna z tych gier nie okazała się ewidentnym crapem. Było parę dziwnych (Catherine, Pebble, Konstellasjoner), kilka okrutnie zabawnych (Recursive Tales of the Infinite Multiverse, Contenders), Anatomia była bardzo dobra, Itras By było świetne, a z Ganakagok gracze byli bardzo zadowoleni. W pewnym momencie zaczęliśmy z gospodarzem przeglądać nawet półki w bibliotece w poszukiwaniu jakiegoś syfu, w który można by zagrać dla zachowania równowagi. Znalazło się parę naprawdę przerażających rzeczy, np. gra, w której świat został zaatakowany przez Obcych, ale istnieją ludzie, którzy potrafią przeniknąć do umysłów najeźdźców; albo inna, pełna niesamowitej komunistycznej propagandy gra o ataku Związku Radzieckiego na USA (oba to produkty lat 90tych z fantastyczną estetyką tamtego okresu).
Bardzo chciałam zagrać, ale nie mogłam (z powodu kolizji czasowych): Fabula Tomasa Mørkrida i RATS Mai Kvendseth, chciałam też zobaczyć Pillow Talk Erlenda Eidsema, ale prowadzący sam zjawić się nie mógł (chyba jedyna rzecz, która faktycznie wyleciała z programu).
Z rzeczy wartych odnotowania są jeszcze naleśniki smażone na gigantycznej patelni, wielkie i doskonałe. Chyba jedne z najlepszych, jakie udało mi się zrobić.
Poza tym dostałam zaproszenie na Ropecon do Finlandii (tylko 25 euro wejściówki!), ale to odległa przyszłość. W planach jutrzejszy Rollespillsalong, kwietniowy Fastaval i czerwcowy Arkon.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz