niedziela, 30 stycznia 2011

Miejsca pochówku a typografia

Zaraz za kościołem katolickim, w którym większość mszy jest po polsku, znajduje się Vår Frelsers gravlund – cmentarz, na którym pochowani są wielcy ludzie i nie tylko. Prócz Muncha, Wergelanda, Collett (której nie należy mylić z Colette i której nigdy dotąd nie posądzałam o by­cie Norweżką, cóż za braki w mojej edukacji!), Ibsena, Bjørnsona czy Ivara Aasena (któremu zawdzięczamy nynorsk) leży tam paru ludzi, którzy – choć po­sia­dają po­tęż­ne nagrobki – byli na przykład posiadaczami sklepów warzywnych albo wy­traw­nymi pływakami. Napis na jednej z tablic głosił także: „boktrykker”, czyli „drukarz”!





Ale cmentarze to przede wszystkim ładne literki. (A to mój ulubieniec.)




Bardzo chciałam znaleźć Ibsena, ale kiedy w końcu mi się udało, okazało się, że tablica nagrobna przywalona jest potężną warstwą śniegu, w dodatku zlodowaciałą w dolnej części. Dlatego zdjęcia Ibsena nie ma.





Nie można zaprzeczyć, że jeśli mieszkało się czas jakiś w Krakowie i widziało się tamtejsze kościoły, to oglądanie budowli sakralnych w Oslo nie ma większego sensu, bo raczej nie są w stanie zachwycić. Zatem tylko jeden drobiazg katedry w Oslo (tej, w której odbywają się wszystkie ceremonie związane z rodziną królewską), czyli literki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz