Zimą na kampusie można zauważyć pewien charakterystyczny typ damskiego ubioru, który sprowadza się mniej więcej do tego, co przedstawiono poniżej. Było nie było, w Oslo jest 17 butików H&M (w tym dwa na jednej ulicy, na Karl Johan), co łatwo owocuje tym, że ćwierć damskiej populacji kampusu wygląda podobnie.
P.S.
Jeśli kogoś irytuje notko-spam na tematy niezwiązane z niczym konkretnym, polecam zapoznanie się z listą etykiet w menu po prawej — można zasubskrybować konkretny temat. Dziękuję za uwagę :)
W h&ę nie ma czapek?
OdpowiedzUsuńTo chyba i tak lepsze, niż trendi płaszczyk który co prawda nie bardzo ciepły, niezbyt długi, i w sumie to pizga jak cholera w nim, ale trendi!
OdpowiedzUsuńI ten dziwny szalo-komin, którego główną funkcją jest malownicze zwisanie na szyi i nieosłanianie niczego.
Są, Olu, są. Ale jeśli masz czapkę, to nie możesz nosić swoich wspaniałych blond włosów upiętych w wysoki kucyk.
OdpowiedzUsuń