Nigdy nie brałam udziału w Karnawale Blogowym, ale temat tej edycji natychmiast przywołał wspomnienie pewnej lekcji angielskiego w liceum (moje liceum było dziwne, mieliśmy angielski 5 razy w tygodniu, często po dwie godziny, więc musieliśmy strasznie dużo gadać, żeby jakoś ten czas zapełnić). Mój dobry kolega, z którym graliśmy wtedy dużo w Wampira, zaczął opowiadać o rpg i jak przydatna w rozwijaniu wyobraźni jest to rozrywka. Bardzo dobrze pamiętam ten moment, bo jego wypowiedź skomentowałam cisnącym się na usta bollocks, które – jak powszechnie wiadomo – nie jest raczej słowem, którego należy używać na lekcji, więc wywołało ono spore poruszenie.
To było jakieś 10 lat temu i nadal uważam, że mówienie o rpg w kontekście rozwoju wyobraźni to bzdura. Jasne, ćwiczymy nasze mięśnie kreatywne, ale to żadne ćwiczenie w porównaniu na przykład z kursami przygotowawczymi na formy przemysłowe na ASP, gdzie każą Ci wyobrażać sobie super skomplikowane bryły.
Dla mnie rpg zawsze było o czymś zupełnie innym. W pełni sobie to uświadomiłam, kiedy jakiś czas temu Elin Dalstål zapytała na G+, jakie znaczenie w naszym życiu mają gry.
Rpg to przede wszystkim rozmowa, spotkanie, interakcja społeczna. To przyspieszony kurs w poznawaniu ludzi. Ileż razy słyszałam historie erpegowych kombatantów, którzy opowiadali o przyjaźniach, które zaczęły się od kostek i wspólnego opowiadania historii! W trakcie sesji mamy szansę pokłócić się, walczyć razem w słusznej sprawie, śmiać się razem do rozpuku czy uronić łezkę wzruszenia. Po dobrej sesji wiem o współgraczach więcej niż po wieczorze spędzonym na opowieściach o przysłowiowej dupie Maryni. Jasne, mogę nie mieć pojęcia, gdzie pracują i czy mają koty, ale wiem, jak reagują w sytuacjach stresowych, na ile są otwarci, czego się boją, a to wszystko są dla mnie informacje o wiele cenniejsze. (Moja wewnętrzna trzynastolatka chce zacytować Harry’ego Pottera, więc jej pozwolę: There are some things you can’t share without ending up liking each other, and knocking out a twelve-foot mountain troll is one of them.)
Jeśli dużo grasz i grasz świadomie, możesz dowiedzieć się o ludziach całkiem sporo. Możesz też nauczyć się dużo o sobie – przyjrzeć się swoim reakcjom, zastanowić, dlaczego odczuwasz tak, a nie inaczej. I wreszcie dzięki temu możesz usprawnić komunikację. Jeśli wiesz, dlaczego reagujesz w dany sposób, możesz natychmiast rozwiązać konfliktową sytuację. Prowadząc i grając sporo na konwentach zaczęłam zauważać pewne określone typy reakcji u ludzi (nadaktywność i gadatliwość wywołane zdenerwowaniem czy próbą zrobienia dobrego wrażenia, frustracja wywołana niemożnością dojścia do głosu albo rozdrażnienie, gdy historia nie idzie po naszej myśli). I ludzie reagują w ten sposób nie tylko w trakcie sesji, ale i przy normalnej rozmowie, podczas burzy mózgów w pracy czy w dowolnej innej sytuacji społecznej. Jeśli nauczyłeś się rozpoznawać takie sytuacje, to umiesz sobie też pewnie z nimi radzić.
Dlatego jestem pesymistką, jeśli chodzi o edukowanie młodych pokoleń graczy. Możesz im powiedzieć, jaki typ historii jest fajny i co zrobić, żeby mieć dobrze zbalansowaną postać. Ale to są wszystko drugorzędne rzeczy. Bo to czego człowiek musi się nauczyć (i czego ja się na szczęście nauczyłam), że ludzie są różni i nie mają tlepatycznego wglądu w moje myśli. Jeśli czegoś jasno nie zakomunikuję, to nie mają szans wiedzieć. Dlatego trzeba dobrze rozumieć, do czego się dąży, a potem jasno to przedstawić. Kursu z „jak dobrze żyć i być miłym dla ludzi” niestety w programach szkolnych nie ma, ale rpg może nas sporo z tego nauczyć, jeśli tylko będziemy uważnymi studentami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz