czwartek, 10 maja 2012

Breaking the Ice

Chyba jednym z największych problemów z graniem jest zebranie określonej grupy ludzi w określonym miejscu i czasie. Im więcej osób, tym synchronizacja trud­niej­sza. Najłatwiej więc zebrać dwie osoby. Ale i najtrudniej znaleźć grę dla takiej liczby osób.

Ostatnio próbowałam Breaking the Ice — grę Emily Care Boss o przełamywaniu lodów, zawiązywaniu relacji i zakochiwaniu się.

W trakcie gry bohaterowie udadzą się na trzy randki. Każda z nich podzielona będzie na 4—6 tur. Gracze na zmianę przejmują rolę prowadzącego i aktywnego gracza. Aktywny gracz opisuje scenę, mówi komplementy, podejmuje działania, a prowadzący odpowiada za swoją postać, daje aktywnemu graczowi sugestie oraz przydziela kostki za poszczególne elementy opisu. Odpowiednia ilość sukcesów przy rzucie zebranymi w trakcie tury kostkami pozwala wykupić 1) coś, co łączy bohaterów (compatibility) 2) wzajemne zainteresowanie (attraction). Do tego istnieje specjalny mechanizm pozwalający na przerzucenie kości, jeśli wprowadzi się jakąś komplikację, przywoła konflikt lub w jakiś sposób utrudni przebieg randki. Ostatecznie chodzi o zyskanie jak największej liczby punktów wzajemnego zainteresowania oraz elementów wspólnych, bo to gwarantuje trwałość związku.

Choć mechanika wydaje się prosta, to jej poprawne zastosowanie, a potem przyz­wy­cza­jenie się do niej, nastręczyło mi trochę trudności. Za pierwszym razem nie do końca złapałam, jak działają przerzuty. Za drugim było już lepiej, choć chwilę zajęło mi nauczenie się, jak prowadzić narrację w taki sposób, żeby dostawać jak najwięcej kości i jednocześnie budować spójną i dramatyczną historię. Ostatecznie jednak muszę przyznać, że mechanika bardzo dobrze wspiera tworzenie tego typu opowieści.



Domyślny setting gry to świat tu i teraz, ale zasady zawierają też wiele innych, opcjonalnych konwencji. Za pierwszym razem wybraliśmy paranormal romace w so­sie lat 70. (niedokończona sesja), gdzie bohaterami byli „zawodowa” groupie na haju i nieśmiały wilkołak. Za drugim razem zagraliśmy standardową komedię romantyczną z przepracowaną kelnerką marzącą o karierze rzeźbiarki i nieco wybuchowym chłopakiem uczącym się na szefa kuchni.

Proces tworzenia bohaterów jest dosyć śmieszny. Podstawą jest określenie różnic pomiędzu graczami (najczęściej jest to różnica płci), a potem zamienienie się nimi. Zatem w obu układach kontrolowałam męskie postaci. Natomiast cechy bohaterów określa się na podstawie wspólnie tworzonej mapy myśli, w której centrum jest ulubiony kolor bohatera. Brzmi niesamowicie cheesy i obciachowo, ale ta gra taka jest — pozwala się bawić pewnymi konwencjami.

1 komentarz:

  1. bekon11/5/12

    Ja dalej czekam, aż zagram w poprzednią recenzowaną grę, ale chciałem dać znać, że czytam i czekam na więcej.

    OdpowiedzUsuń