wtorek, 30 października 2012

Narrativa i Paul Czege

Czas się wreszcie pochwalić prezentem, który dostałam na tegorocznej Avangardzie:










My Life with Ma­ster wy­da­ne przez kul­to­we wło­skie wy­daw­nic­two Nar­ra­ti­va, któ­re naj­bar­dziej za­sły­nę­ło chy­ba luk­su­so­wym wy­da­niem Mont­se­gur. W drew­nia­nej opra­wie, na lek­ko kre­mo­wym pa­pie­rze z wi­docz­ną struk­tu­rą, z tek­stem oto­czo­nym zło­wiesz­czą bor­diu­rą – ma kli­mat. Oczy­wi­ście wy­da­nie jest ra­czej es­te­tycz­ne niż prak­tycz­ne (zw­łasz­cza dla mnie – nie czy­tam po wło­sku), ale w sam raz dla książ­ko­wych fe­ty­szy­stów.

Ostat­ni pro­jekt Nar­ra­ti­vy wzbu­dza u mnie jed­nak mie­sza­ne uczu­cia. To stwo­rzo­na we współ­pra­cy z Pau­lem Cze­ge wer­sja kar­cia­na Bac­cha­nal. W opcji DE­LU­XE do­rzu­ca­ją na­wet wino. Za­sta­na­wiam się tyl­ko, czy to wszyst­ko jest po­trzeb­ne – gra dzia­ła bar­dzo faj­nie jako sto­ry game, a sce­ny ero­tycz­ne, któ­rych w nar­ra­cji po­ja­wia się spo­ro, le­piej chy­ba za­cho­wać w wy­obraź­ni, niż przed­sta­wiać na kar­tach.

piątek, 5 października 2012

Trójgłos o Batmanie

To mia­ła być ko­lej­na (po tej po­świę­co­nej Spi­de­r-Ma­no­wi) dys­ku­sja z Ar­tu­remStasz­kiem. Tym ra­zem nie uda­ło się roz­mo­wy skoń­czyć, a od pre­mie­ry fil­mo­wej mi­nę­ło na tyle du­żo cza­su, że emo­cje zdą­ży­ły już opaść, zde­cy­do­wa­li­śmy się więc jej nie koń­czyć. Po­ni­żej pre­zen­tu­ję za­tem trój­głos o Bat­ma­nie.

Sta­sze­k: Jaki dia­beł pod­po­wie­dział No­la­no­wi, że im wię­cej po­sta­ci, wąt­ków i te­ma­tów, tym lep­szy film? Cha­os, któ­ry ro­dzi się z tego ba­ła­ga­nu, jest pierw­szym po­wo­dem mo­je­go roz­cza­ro­wa­nia. Przy­czy­nę dru­gą na­to­miast naj­le­piej ilu­stru­je koń­co­we od­strze­le­nie Ba­ne­'a. Po­dob­nie jak przy Nie­sa­mo­wi­tym Spi­de­r-Ma­nie­ nie mo­gę się po­zbyć my­śli: „G­dy­bym w taki spo­sób uśmier­cił an­ta­go­ni­stę pod­czas se­sji RPG, gra­cze wy­po­mi­na­li­by mi to do koń­ca ży­cia”. Co wię­cej, za­koń­cze­nie wąt­ku Ba­ne­'a ma dla mnie bar­dzo przy­krą wy­mo­wę sym­bo­licz­ną: „Kla­sy niż­sze, zdą­ży­ły­ście się już wy­sza­leć, a te­raz wra­caj­cie tam, gdzie wa­sze miej­sce”. Czy M­rocz­ny Ry­cerz po­wsta­je­ jest fil­mem o tym, iż ze zry­wu wy­klu­czo­nych prze­ciw­ko uprzy­wi­le­jo­wa­nym nie mo­że wy­nik­nąć nic do­bre­go, chy­ba że ci pierw­si zro­zu­mie­ją swój błąd (jak Ca­two­man) i do­łą­czą do tych dru­gich? Je­że­li na tym ma po­le­gać kry­ty­ka spo­łecz­na, to ja dzię­ku­ję.

Ar­tu­r: Mo­że pró­bo­wał prze­wyż­szyć pod tym wzglę­dem M­rocz­ne­go Ry­ce­rza­. A mo­że to wy­nik pró­by po­łą­cze­nia dwóch od­mien­nych kon­wen­cji: z jed­nej stro­ny po­li­tycz­ne­go thril­le­ra, ja­kim by­ła dru­ga część No­la­now­skiej try­lo­gii, a z dru­giej – ko­mik­so­wej opo­wie­ści (choć okry­tej płasz­czy­kiem re­ali­stycz­nej es­te­ty­ki) w sty­lu Bat­ma­na: Po­cząt­ku­.W efek­cie jed­nak bra­ku­je cza­su na peł­niej­sze roz­wi­nię­cie któ­re­go­kol­wiek z wąt­ków, oprócz Ba­ne­'a war­to wspo­mnieć choć­by o re­la­cji Al­fre­da i Bru­ce­'a czy ko­mi­sa­rza Gor­do­na i Joh­na Bla­ke­'a – w pierw­szym ak­cie mamy do­bre, peł­ne dra­ma­ty­zmu sce­ny, kie­dy skry­wa­ne od M­rocz­ne­go Ry­ce­rza se­kre­ty zo­sta­ją wresz­cie zdra­dzo­ne, póź­niej jed­nak bra­ku­je do­mknię­cia i kon­se­kwen­cji wy­ja­wie­nia praw­dy o wy­bo­rze Ra­chel czy zbrod­niach Ha­rveya Den­ta. Ten dru­gi wą­tek łą­czy się z kwe­stią prze­sła­nia, o któ­rej wspo­mnia­łeś – choć na przy­kład wą­tek Joh­na Bla­ke­'a ła­go­dzi nie­co tę pe­sy­mi­stycz­ną wy­mo­wę, to fak­tem po­zo­sta­je, że kry­ty­ka spo­łecz­na ogra­ni­cza się do kil­ku pro­stych i przy­pad­ko­wych scen, a przed­sta­wi­cie­le klas wyż­szych ra­czej nie do­cze­ku­ją się kary (słusz­nej – bo śmierć z rąk Ba­ne­'a lub wy­rok re­wo­lu­cyj­ne­go try­bu­na­łu są wy­raź­nie po­tę­pio­ne). Nie wspo­mi­na­jąc już o ar­gu­men­ta­cji prze­ciw­ko bu­do­wa­niu elek­trow­ni ato­mo­wych bo „ter­ro­ry­ści mo­gą je prze­jąć i za­mie­nić w bom­bę”. Trud­no so­bie nie wy­obra­żać, jak by to mo­gło wy­glą­dać, gdy­by tro­chę ten film „od­chu­dzić”. Czy to jed­nak ozna­cza, że nie od­naj­du­je­my w M­rocz­ny Ry­cerz po­wsta­je żad­nych za­let? A mo­że wady tak nas smu­cą, bo są w tym fil­mie rów­nież rze­czy do­bre (nie wspo­mi­naj­my mo­że o roz­bu­cha­nych ocze­ki­wa­niach po M­rocz­nym Ry­ce­rzu­.

Ka­ri­na­: Praw­dę po­wie­dziaw­szy mnie za­le­ty od­na­leźć trud­no i skła­niam się ra­czej ku ostrej kry­ty­ce fil­mu. Bo to opo­wieść bez głów­ne­go bo­ha­te­ra, bez my­śli prze­wod­niej, bez usta­lo­nej es­te­ty­ki. Mnie przy­po­mi­na ona te­le­dysk. Albo ra­czej – bar­dzo dłu­gi tra­iler, w któ­rym za­ry­so­wa­ne są róż­ne cie­ka­we wąt­ki, lecz – jak sam za­uwa­żasz, Ar­tu­rze – zu­peł­nie nie roz­wi­nię­te. Gdy­bym mia­ła już szu­kać ja­kichś plu­sów, to pew­nie zde­cy­do­wa­ła­bym się na grę ak­tor­ską. Ko­bie­ta Kot wy­bu­cha­ją­ca pła­czem, by po chwi­li znów przy­brać zim­ną ma­skę oraz Al­fred na cmen­ta­rzu o zde­cy­do­wa­nie hi­gli­gh­ty­ tego fil­mu. Po­dob­nie jak głos Toma Har­dy­’e­go w roli Ba­ne­’a. (Nie­wie­le poza gło­sem, bo twa­rzy nie wi­dać. Znów po­zwo­lę so­bie po­na­rze­kać na za­ma­sko­wa­nych bo­ha­te­rów.)

Wą­tek Ba­ne­’a wy­da­je się zresz­tą naj­bar­dziej roz­wi­nię­ty i za­ra­zem naj­cie­kaw­szy. Niech ar­gu­ment mój wzmoc­nią ta­kie re­cen­zje ob­ra­zu jak To Bane jest Mrocz­nym ry­ce­rze­m albo Ba­ne wio­dą­cy lud na ba­ry­ka­dy­. Do­daj­my do tego kon­trast po­mię­dzy jego obec­no­ścią na ekra­nie a tym, jak czę­sto po­ja­wia się de fac­to głów­na an­ta­go­nist­ka, Ta­lia. I na de­ser do­daj­my, że po sie­ci krą­żą in­for­ma­cje o tym, ja­ko­by scen z Ba­nem na­krę­co­no wię­cej. Ja na pew­no chcia­ła­bym je zo­ba­czyć. Z dru­giej stro­ny nie wy­obra­żam so­bie, że­by M­rocz­ny Ry­cerz Po­wsta­je­ mógł znieść bez szwan­ku wy­dłu­że­nie choć­by o mi­nu­tę. W świe­tle tego wszyst­kie­go mu­szę się zgo­dzić w peł­ni ze Stasz­kiem: spo­sób, w jaki gi­nie Bane, jest nie­sa­mo­wi­cie sła­by. Zna­jo­my, z któ­rym dys­ku­to­wa­łam po fil­mie, za­su­ge­ro­wał, że być mo­że Bane wca­le nie gi­nie, że jego zda­niem mon­taż nie daje tego ja­sno do zro­zu­mie­nia. Wła­śnie, mon­taż. Chy­ba wszy­scy się zga­dza­my, że za du­żo, za szyb­ko i nie­kon­se­kwent­nie. Po­sta­ci po­ja­wia­ją­ce się tyl­ko na chwi­lę, że­by mo­gły po­wie­dzieć swo­ją kwe­stię. Kil­ka­krot­ne uwal­nia­nie po­li­cjan­tów. Pew­nie sami mo­że­cie po­dać wię­cej przy­kła­dów.