środa, 29 sierpnia 2012

Gramy! po raz drugi

Z wy­jąt­ko­wym opóź­nie­niem po­ja­wia się ten post i nie mam nic na swo­je uspra­wie­dli­wie­nie.

W tym roku Mag­da i re­pek znów za­pro­si­li mnie do po­pro­wa­dze­nia pół­fina­łów Gra­my! (za co bardzo dziękuję). Po­przed­nią edy­cję wspo­mi­nam mi­ło (po­mi­mo gra­nia w klat­kach i ogól­nie nie­faj­ne­go Kra­ko­nu) na mo­ją se­sję wy­bra­łam wte­dy Mia­sto Itry. Tym ra­zem zde­cy­do­wa­łam się na sys­tem, któ­ry w ja­kiś spo­sób po­mo­że mi w naj­trud­niej­szej rze­czy zwią­za­nej z kon­kur­sem, a mia­no­wi­cie z oce­ną gra­czy – Ste­al Away Jor­dan. Gra zo­sta­ła stwo­rzo­na do opo­wia­da­nia hi­sto­rii nie­wol­ni­ków. Ale nie cho­dzi tu o znę­ca­nie się mi­strza gry nad po­zo­sta­ły­mi uczest­ni­ka­mi, o po­wta­rza­nie, jak mi­zer­ne by­ło, jest czy mo­że być ży­cie nie­wol­ni­ków. Po­mi­mo że por­tre­to­wa­nie cięż­kie­go ży­cia jest w grze obec­ne, to ak­cent po­ło­żo­ny jest głów­nie na aspekt he­ro­icz­ny: chce­my zo­ba­czyć, że nie­wol­ni­cy są sil­ny­mi ludź­mi, któ­rzy two­rzą wspól­no­tę, po­ma­ga­ją so­bie na­wza­jem i osią­ga­ją swo­je cele. Pod­ręcz­nik daje moż­li­wość wy­bo­ru nie­mal do­wol­ne­go set­tin­gu (łącz­nie z sf) ja za­su­ge­ro­wa­łam jed­nak, że­by­śmy za­gra­li w cza­sach hi­sto­rycz­nych. Osta­tecz­nie zde­cy­do­wa­li­śmy się na fran­cu­skie po­łu­dnie pod ko­niec XIX wie­ku.

Gra­cze wcie­li­li się w czar­nych nie­wol­ni­ków pana Mar­sel­lien i jego żony. Choć pań­stwo po­sia­da­li spo­re wło­ści, po­sta­ci gra­czy mia­ły jed­nak szczę­ście pra­co­wać bli­żej domu (mam­ka, ko­wal, chło­piec na po­sył­ki, pry­wat­ny słu­ga po­miesz­ku­ją­ce­go z pań­stwem go­ścia) a nie na plan­ta­cji. Hi­sto­ria, któ­rą stwo­rzy­li­śmy, by­ła bar­dzo dra­ma­tycz­nya &m­dash; jed­na z po­sta­ci otar­ła się o śmierć, trój­ce uda­ło się uciec, a je­den z bo­ha­te­rów do­pro­wa­dził do śmier­ci bia­łe­go i wy­so­ko po­sta­wio­ne­go czło­wie­ka. Mie­li­śmy też za­cząt­ki ro­man­su (a mo­że tyl­ko na­śmie­wa­nie siię bia­łej pani z bied­ne­go nie­wol­ni­ka) prze­mo­wy god­ne Mar­ti­na Lu­the­ra Kin­ga, mło­de­go i le­wi­cu­ją­ce­go pa­ni­cza, kra­dzież pie­nię­dzy, nie­zno­śne cór­ki i cier­pią­cą na mi­gre­nę pa­nią domu. Za­koń­czy­li­śmy na nie­co no­stal­gicz­nej nu­cie: choć trój­ce nie­wol­ni­ków uda­ło się zbiec dzię­ki po­mo­cy pa­ni­cza An­dre, to ów mło­dy ide­ali­sta mu­siał po­nieść ka­rę. W ostat­niej sce­nie zo­ba­czy­li­śmy zbie­głą trój­kę wę­dru­ją­cą z po­mo­cą ama­tor­sko prze­ry­so­wa­nej mapy na dru­gi ko­niec Sta­nów i deszcz ka­pią­cy na trum­nę po­rucz­ni­ka, któ­re­go śmierć spo­wo­do­wał czwar­ty z bo­ha­te­rów.

Sama me­cha­ni­ka gry po­mo­gła mnie jako mi­strzy­ni gry wy­brać „naj­lep­sze­go” gra­cza. Po­nie­waż wszy­scy bo­ha­te­ro­wie ma­ją cele (k­tó­rych pro­wa­dzą­cy nie zna)) a każ­dy cel dzie­li się na mniej­sze za­da­nia, mo­głam na ko­niec za­py­tać o to kto ile za­dań zre­ali­zo­wał i w ten spo­sób oce­nić „sku­tecz­ność” czy­li umie­jęt­ność do­sto­so­wa­nai się gra­cza do wy­mo­gów sys­te­mu. Nie­wol­ni­cy są też w trak­cie gry wy­ce­nia­ni – gra­cze po­da­ją ce­chy i umie­jęt­no­ści swo­ich po­sta­ci, a pro­wa­dzą­cy oce­nia ich przy­dat­ność w imie­niu wła­ści­cie­la. Cena nie­wol­ni­ka ma zna­cze­nie. Jej wy­so­kość jest wy­ra­ża­na w ilo­ści ko­ści, któ­ry­mi rzu­ca się w du­żych ko­nflik­tach. Oczy­wi­ście war­tość bia­łych lu­dzi jest wyż­sza niż nie­wol­ni­ków (np. pa­nicz mo­że być wart oko­ło 23 k6, pod­czas gdy nie­wol­nik 9 albo 12 k6). Ja­sno więc wi­dać, że nie­wol­nik nie ma szans. Dla­te­go do du­że­go ko­nflik­tu musi się przy­go­to­wać zbie­ra­jąc do­dat­ko­we ko­ści. Mo­że to ro­bić przez zwy­cię­stwa w ma­łych ko­nflik­tach. Wszy­scy ich uczest­ni­cy rzu­ca­ją rów­ną licz­bą ko­ści, a suk­ce­sa­mi są wszyst­kie pary 4+3 i 5+2 (czy­li tzw. szczę­śli­we sió­dem­ki). Wszyst­kie szczę­śli­we sió­dem­ki, któ­re zo­sta­ną wy­rzu­co­ne w da­nym ko­nflik­cie, idą na kon­to zwy­cięz­cy.

Naj­faj­niej­szą czę­ścią me­cha­ni­ki jest Wiel­ka Kost­ka. Sta­wia się ją na środ­ku sto­łu tak, że­by w każ­dej chwi­li moż­na by­ło po nią się­gnąć. Je­śli gracz się nu­dzi, rzu­ca kost­ką, a licz­ba wy­rzu­co­nych oczek wska­zu­je na to co się dzie­je. Moż­na mieć szczę­ście i zwięk­szyć swo­ją war­tość, moż­na mieć pe­cha i do­pro­wa­dzić do wła­snej śmier­ci. Moi gra­cze nie­chęt­nie jed­nak po nią się­ga­li. Albo dzia­ło się wy­star­cza­ją­co du­żo, albo oba­wia­li się, że coś słe­go przy­da­rzy się ich po­sta­ciom.

Uwa­żam jed­nak, że gra­czy mia­łam świet­nych, po­dob­nie jak wa­run­ki. Or­ga­ni­za­to­rzy Avy za­pew­ni­li nam za­my­ka­ne i kli­ma­ty­zo­wa­ne po­miesz­cze­nia (co by­ło na­praw­dę waż­ne, je­śli weź­mie się strasz­ny upał, któ­ry pa­no­wał w ten we­eken w War­sza­wie). Wy­bór oso­by, któ­ra mia­ła przejść do ko­lej­ne­go eta­pu był na­praw­dę trud­ny. Osta­tecz­nie zde­cy­do­wa­łam się wska­zać nie tyl­ko oso­bę, któ­ra świet­nie ra­dzi­ła so­bie z me­cha­ni­ką, pro­wa­dze­niem dia­lo­gów i od­gry­wa­niem po­sta­ci, ale tak­że po­ma­ga­ła in­nym gra­czom od­na­leźć się w sys­te­mie.

Fotkę robił repek na potrzeby fanpage'a.